Sześć homilii Biada prorokom! Augustyn Pelanowski OSPPE Przepowiadaniu Dobrej Nowiny towarzyszy sprzeciw. Paweł skarżył się, że policzkuje go wysłannik piekieł, gdy głosi Ewangelię. Ezechielowi towarzyszyła bezczelność i opór mieszkańców Jerozolimy. Jezus został źle przyjęty w synagodze w Nazarecie, gdy przestał mówić wdzięcznym głosem i dotknął wrażliwych miejsc sumień słuchających. Wielu kapłanów wie, co to znaczy sprzeciw ciemności, kiedy tylko rzetelnie zabierają się do przepowiadania Słowa Bożego. Jest to trudne, gdy po udanych rekolekcjach przychodzi czas poniżającego kuszenia, albo pojawiają się listy z pogróżkami, czy też telefony z oskarżeniami. Takie znaki nie towarzyszą tym, którzy usypiają swoją trzodę nie tylko nudą wypowiedzi, ale amputowaniem ich z prawdy. Prawda jest trudna do wypowiedzenia, a jeszcze trudniejsza do przyjęcia. Najtrudniej znieść jej konsekwencje. Świątynie bywają sypialniami mózgów albo muzeami patriotycznych pamiątek. Każdy człowiek ma w sobie opór olbrzymi jak mur, ukrywający w sobie prawdę. Żyjemy fasadowo, stosując sztukę maskowania. Najlepszym ukryciem jest pobożność, która zdaje się usprawiedliwiać nasze mroczne żądze i grzechy. Biada prorokom! Przyzwyczailiśmy się ukrywać prawdziwe zło i demonstrować imitację dobra. Nauczyliśmy się nie korzystać z usprawiedliwienia Chrystusa, ale sami się usprawiedliwiamy. Tłumaczymy sobie, że musieliśmy, albo że nic się nie stało, albo zwalając winę na innych. Czasem udaje nam się zobaczyć trochę prawdy o sobie, gdy pojawią się uczucia: gdy się zakochamy, albo wybuchniemy nienawiścią. Niekiedy cierpienie objawia nam, że wcale nie jesteśmy tacy szlachetni, za jakich się uważamy. Rzadko kiedy zdarza się, że mamy już dość tego pozerstwa. Zawsze jednak, gdy jest głoszone słowo prorocze, Słowo od Boga, następuje eksplozja poznania, które odsłania nam porażającą panoramę wnętrza. I wtedy, zamiast szukać w sobie skruchy, szukamy winnego. Niewielu ludzi może poszczycić się zdecydowaną uczciwością wobec siebie samych, odpowiedzialnością za swoje mroczne czyny i myśli, uczucia i słowa. Kilka razy Jezus przez ludzi dał mi do zrozumienia, że jestem zarozumiały. W pierwszym odruchu uzewnętrzniał się mój gniew. Wstrząs prawdy najpierw ranił tych, którzy demaskowali moją dumę. Za każdym razem jednak, kiedy ostatecznie zgodziłem się, naprawdę odczuwałem wyzwalającą ulgę. Życie przestaje być cudowne, gdy Jezus jest lekceważony. Życie przestaje być do zniesienia, gdy nie znosimy Jezusa i Jego nauki. Liczba gejów w procesji adorującej pośladki bywa większa niż liczba mieszkańców Sodomy, a przecież Bóg nie oszczędził Sodomy. Cudzołóstwo szerzy się, raniąc małżeństwa w coraz większym stopniu, a przecież Bóg umiłowanemu Dawidowi nie przepuścił grzechu z Batszebą. Aborcje wcale nie ustępują, a przecież wielu pierworodnych Egipcjan umarło w jedną noc, za zabijanie dzieci izraelskich. Dlaczego nie dotyka nas jeszcze sąd? „Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia” (2 P 3,9).
Kazania-homilie: XI niedziela zwykła, Rok B, I. o. Sławomir Romanowski CSsR (17 czerwca 2012 roku, Rok B, II) o. Grzegorz Woś CSsR (14 cerwca 2015 roku, Rok B, I) o. Marcin Gacek CSsR (17 czerwca 2018 roku, Rok B, II) o. Krzysztof Dworak CSsR (13 czerwca 2021 roku, Rok B, I) DrukujDopóki nie przyjdzie Pan w swoim majestacie, dopóki po zniszczeniu śmierci nie zostanie wszystko Jemu poddane, pielgrzymujemy przez tę ziemię, przygotowując się na spotkanie z Nim. Każda Msza św. nie tylko przypomina nam o tym spotkaniu, ale stanowi jednocześnie specjalne wzmocnienie, pozwalające skutecznie na nie się przygotować. Zwłaszcza wtedy, gdy podczas uczestnictwa w tej Ofierze posilamy się Ciałem Chrystusa, możemy się spodziewać wypełnienia Jego obietnicy: „Kto spożywa Ciało moje i pije moją Krew, ma życie wieczne i Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. PIERWSZE CZYTANIE – Dn 12, 1-3 Zmartwychwstanie w czasach ostatecznych Czytanie z Księgi proroka Daniela W owym czasie wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia: ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze. Wielu zaś, co śpi w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy na wieki i na zawsze. Oto słowo Boże. DRUGIE CZYTANIE – Hbr 10, 11-14. 18 Skuteczność ofiary Chrystusa Czytanie z Listu do Hebrajczyków Każdy kapłan Starego Testamentu staje codziennie do wykonywania swej służby i wiele razy składa te same ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, «aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem pod Jego stopy». Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani. Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy. Oto słowo Boże. EWANGELIA – Mk 13, 24-32 Sąd ostateczny Słowa Ewangelii według Świętego Marka Jezus powiedział do swoich uczniów: «W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”. A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec». Oto słowo Pańskie. KOMENTARZ Słowo Boże kierowane dziś do nas przypomina wyraźnie zbliżający się koniec roku kościelnego. Każdy zaś koniec mówi o przemijaniu i zbliżaniu się do ostatecznego kresu. Prorok Daniel, należący do grupy czterech proroków większych, działający w czasie niewoli babilońskiej, głosi dziś wyraźnie prawdę o nadejściu czasów ostatecznych oraz o zmartwychwstaniu. Najpierw jednak przyjdzie okres wielkiego ucisku, którego natury prorok bliżej nie określa. Będzie to wszakże ucisk odczuwalny przez wszystkich, bo takiego ucisku nie było jeszcze od początku. Mówiąc następnie o zmartwychwstaniu, mocno podkreśla, że będzie zmartwychwstanie albo do życia wiecznego, które rozumie jako wieczną chwałę, albo ku hańbie, którą można rozumieć jako wieczne potępienie. Nie ulega też wątpliwości, że do życia wiecznego powstaną mądrzy, tzn. ci, którzy sami postępowali sprawiedliwie i drugich nauczyli sprawiedliwości. Mówi zatem prorok bezpośrednio o nagrodzie i karze za życie doczesne. Mając na uwadze kontekst, trzeba powiedzieć, że Chrystus w dzisiejszej Ewangelii łączy dwie zapowiedzi: o zburzeniu Jerozolimy i końcu świata, choć na pierwsze miejsce wysuwa się ta druga zapowiedź, mówiąca także o powtórnym przyjściu Syna Człowieczego. Zresztą między jedną i drugą zapowiedzią istnieje ścisłe powiązanie, ponieważ w obydwu wypadkach wolno mówić o „nadejściu”, które będzie poprzedzone wyraźnymi znakami i przybierze charakter sądu Bożego. Zburzenie Jerozolimy wraz z świątynią stało się niewątpliwie sądem nad miastem (narodem), które nie poznało czasu swego nawiedzenia; sąd ostateczny będzie sądem nad całym światem, który Bóg tak umiłował, że posłał Syna swego Jednorodzonego, aby każdy, kto wierzy w Niego, nie zginął, ale miał życie wieczne. Sąd Boży nad Jerozolimą stał się już faktem historycznym, oczekujemy zatem teraz na sąd ostateczny. Różną postawę może człowiek przyjąć wobec prawdy o powtórnym przyjściu Pana i dokonaniu ostatecznego rozrachunku ze wszystkimi ludami. Nigdy nie brakuje tych, którzy mimo wielokrotnych wyjaśnień Chrystusa próbują ustalić nawet bardzo dokładnie moment sądu ostatecznego, czego jesteśmy świadkami i w naszych czasach. Musimy stwierdzić, że jest to „niedelikatne” dociekanie w sprawach, które są przed nami zakryte. Na serio przeto bierzemy słowa Chrystusa: „o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”. Bardzo wielu zachowuje postawę obojętną, jakby nie przejmując się zapowiedzią Chrystusa. Owszem, nie brak wśród nich nawet ludzi, którzy uważają się za „wierzących”, a zachowują w ten sposób, jakby na ziemi mieli zawsze pozostać i nigdy nie spotkać się z Chrystusem – Sędzią. Najsłuszniejszą postawę podsuwa nam werset przed Ewangelią: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym”. Tak więc, przejmując się do głębi zapowiedzią sądu ostatecznego, nie tyle napełniamy się lękiem, ile mobilizujemy wszystkie siły, aby na ten moment odpowiednio się przygotować. Nie ulega wątpliwości, że bardzo ważną pomocą winna się stać każda Msza święta, w której też przychodzi do nas Chrystus, niejako uprzedzając swoje ostatecznie nadejście. Stąd po przeistoczeniu mówimy: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Autor listu do Hebrajczyków również dziś pragnie podkreślić nieskończoną wartość ofiary Jezusa Chrystusa. Przypomina zatem, że ofiary składane przez kapłanów starotestamentowych nie tylko musiały być wiele razy powtarzane, ale, co najważniejsze, nie mogły żadną miarą zgładzić grzechów. Były wprawdzie nakazane prawem Bożym, ale stanowiły jednocześnie jakby wyraz bezsilności człowieka i co najwyżej zapowiadały tę jedynie doskonałą ofiarę, jaką ze swego życia złożył Jezus Chrystus. Tylko ta ofiara gładzi rzeczywiście grzechy, dając możność osiągnięcia prawdziwej, wewnętrznej świętości. Słuchając tych wywodów musimy sobie uświadomić, że Zbawiciel po to złożył ofiarę ze swego życia, aby dać nam możność usprawiedliwienia, zrzucenia z siebie starego człowieka i wkroczenia na drogę nowości życia. Nie jest to równoznaczne z niemożnością zgrzeszenia, ale pozwala dokonać świadomego wyboru dobra, dzięki wsparciu, jakie płynie z ofiary Chrystusa. Trzy kroki ku homilii, ks. Marek Gilski Wielu zaś, co śpi w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie (Dn 12, 2). 1. Komentarz naukowy Tekst w Dn 12, 2 jest pierwszym i jedynym miejscem w Biblii hebrajskiej, gdzie w sposób bezpośredni, wyraźny i jednoznaczny została wyrażona wiara w indywidualne zmartwychwstanie, jeśli przez termin „zmartwychwstanie” rozumie się działanie Boga polegające na wskrzeszeniu ciała po śmierci do nowego i wiecznego życia. Prawda o zmartwychwstaniu została ukazana w obrazie obudzenia się ze snu: „wielu z tych, którzy śpią w prochu ziemi, obudzi się”. Ta metafora nawiązuje niewątpliwie do frazeologii występującej w Apokalipsie Izajasza: „Będą żyli Twoi umarli, ich ciała powstaną. Obudźcie się i wydajcie radosny okrzyk mieszkańcy prochu!” (Iz 26, 19). Przedstawianie śmierci jako snu jest znane zarówno w literaturze starożytnego Bliskiego Wschodu, jak również w tradycji biblijnej. Dn 12, 2 jest jedynym miejscem w Biblii hebrajskiej, gdzie w znaczeniu pozytywnym i w sposób bezpośredni jest mowa o zmartwychwstaniu jako o obudzeniu się ze snu, gdzie jest używany hebrajski czasownik „spać”. W tradycji biblijnej połączenie motywu snu z obudzeniem się rozumianym w sensie metaforycznym wyraża najczęściej niemożliwość powrotu do życia. Według Hi 14, 12 śmierć jest stanem trwałym, a człowiek nie ma żadnej możliwości ponownego odrodzenia się do życia. Nauka o zmartwychwstaniu w Dn 12,2 jest ukazana jako przebudzenie się ze snu tych, którzy znajdują się w Szeolu, a więc jako powrót do życia zmarłych. Autor Dn 12, 2, opisując przyszły los po zmartwychwstaniu, wskazuje wyraźnie na dwie grupy ludzi. Niektórzy zmartwychwstaną „do życia wiecznego”, natomiast inni „do hańby, do odrazy wiecznej”. W Dn 12,3 autor precyzuje, na czym będzie polegać wywyższenie i przyszły los tych, którzy zmartwychwstaną do życia wiecznego, a mianowicie „mędrcy będą świecić jak blask firmamentu, i ci, którzy uczynili sprawiedliwymi wielu, jak gwiazdy, na wieki i na zawsze”. Innymi słowy, wywyższenie mędrców i sprawiedliwych będzie polegało na upodobnieniu ich do istot niebiańskich. „Mędrcy” – to ludzie znający Boga, oddani całym sercem Jego prawu i pilnie, niejednokrotnie aż do heroicznej śmierci, przestrzegający zasad życia religijnego. Wśród powołanych do życia wiecznego po śmierci będą i ci, „którzy usprawiedliwili wielu”, co można tłumaczyć: „sprawiający, że ktoś jest sprawiedliwy”. Można więc widzieć w nich nauczycieli, którzy innych („wielu”), tj. wszystkich, całą wspólnotę wprowadzali na drogę sprawiedliwości, utwierdzali w prawdziwej wierze i w religijnych praktykach wiary mojżeszowej. Nie jest też wykluczone, że słowa anioła w wizji Daniela zawierają myśl, że wśród cierpiących i ginących za wiarę byli tacy, którzy świadomie oddali życie za winy swojego narodu, w formie ofiary przebłagalnej. Według zapowiedzi anioła tych nauczycieli-męczenników Bóg po zmartwychwstaniu szczególnie uhonoruje; będą „jak gwiazdy na wieki, na zawsze”. Innymi słowy, będą jak rzucające się w oczy gwiazdy na firmamencie nieba. Przyszły los drugiej grupy ludzi po zmartwychwstaniu jest określony jako obudzenie „do hańby, do odrazy wiecznej”. Zgodnie z opinią większości uczonych, podmiotem „hańby i odrazy wiecznej” są przede wszystkim zhellenizowani Żydzi, a więc apostaci. Chodzi tutaj nie tylko o tych, którzy „opuścili święte przymierze” (Dn 11, 30), ale również sprzyjali polityce Antiocha Epifanesa i byli zwolennikami reformy wprowadzonej przez króla, mającej na celu zaszczepienie zwyczajów hellenistycznych wśród Żydów (Dn 11, 32): „postępujący niegodziwie wobec przymierza”. Autor Dn 12, 2 nie opisuje tego, na czym konkretnie będzie polegała kara wobec bezbożnych. Tym niemniej wzmianka o obudzeniu niektórych „do hańby, do odrazy wiecznej” zakłada powrót do życia również bezbożnych, aby także i oni doświadczyli należnej im odpłaty. Oni również zmartwychwstaną, aby następnie zostać skazanymi na wieczne potępienie (M. Parchem, Motyw zmartwychwstania w Księdze Daniela (Dn 12, 2), Scripturae Lumen 2(2010), s. 65–77; Księga Daniela. Wstęp, przekład z oryginału, komentarz, ekskursy, oprac. J. Homerski, (Pismo Święte Starego Testamentu; t. 11, cz. 2), Poznań 2008, s. 161–162). 2. Mistrzowie teologii i życia duchowego „Będziemy sądzeni podwójnie. W chwili śmierci czeka nas sąd szczegółowy, a w ostatnim dniu świata sąd ostateczny. Pierwszy sąd dokonuje się dlatego, że jesteśmy osobami, a zatem każdy z nas odpowiada jako jednostka za swoje czyny płynące z wolnej woli: nasze dzieło pójdzie za nami. Sąd ostateczny zaś dokona się dlatego, że pracowaliśmy na swoje zbawienie w jakichś strukturach społecznych oraz w mistycznym Ciele Chrystusa, a zatem odpowiadamy za swój wpływ na innych” (F. J. Sheen, Stworzeni do szczęścia. Klucz do dobrego życia, Kraków 2016, s. 157). 3. Z życia wzięte „Giovannino Guareschi napisał opowiadanie zatytułowane Nigdy późno. Jego bohaterem jest Giacomo Dacó, jeden z tych ludzi, których nie wzruszyłby nawet potop. Jeden z tych ludzi, którzy nie dają satysfakcji nikomu, nawet śmierci. Urodził się w chłopskiej rodzinie i chce, żeby wszyscy w rodzinie, podobnie jak on, byli chłopami. Tak zadecydował, nikomu nie pozwalając na protesty. Ma sześciu synów, którzy aż do pełnoletności z rezygnacją uginają kark wobec jego władzy. Lecz ostatni, Carlino, zamiast ugiąć kark, pozwoliłby go sobie złamać. Jedyny, który ma odwagę sprzeciwić się ojcu, wyzwać go, nie poddać się jego twardości. Nawet chwytając dwururkę, jeszcze jako dziecko, w obronie mamy. Po ukończeniu szkoły podstawowej decyduje się kontynuować naukę, natomiast ojciec – pan domu – krzyczy, że musi pozostać prostakiem i robotnikiem, jak inni w rodzinie. Carlino niewzruszony robi swoje, połykając upokorzenia i znosząc ciągłe poniżanie. Tym jednak, co napełnia go największym bólem, jest obojętność ojca w stosunku do niego. Biega między fabryką a miastem, a po powrocie ze szkoły, tak jak podczas wakacji, pomaga braciom i pastuchowi krów w ciężkiej pracy. Starzec wydaje się go nie zauważać. Nigdy nie pyta o szkołę, nie wykazuje żadnego zainteresowania. Po prostu ignoruje go; wydaje się, że wymazał go ze swojego życia. Buntowniczy chłopak zdobywa dyplom geometry, dzieląc czas między naukę a wywożenie obornika na taczkach, chociaż stary szyderczo, śmiejąc się, orzekł: – Geometra! On stanie się geometrą, gdy ja zostanę biskupem. A poza tym, po co mu dyplom? Żeby przerzucać słomę krowom? Carlino po odbyciu służby wojskowej, osiągnąwszy stopień oficera artylerii (nigdy nie otrzymał z domu żadnego listu), żeni się z dziewczyną, którą sam wybrał mimo sprzeciwu ojca (nieakceptującego studentki), i odchodzi z domu. Giacomo Dacó wydziedzicza go. Również inni synowie odchodzą jeden po drugim, lecz zabierając swoje części majątku. Jedynie żona ze współczucia albo ze strachu zostaje u boku tego przykrego w pożyciu człowieka, który w ogóle nie wspomina o Carlinie. Jak gdyby nie istniał. Na koniec zostaje sam, co było nieuniknione. Żona odchodzi dziesięć lat po wyjeździe Carlina: Kiedy poczuła, że zbliża się koniec, kazała otworzyć szafę z drewna orzechowego, która stała naprzeciw łóżka, i oglądała błękitny płaszcz i błyszczącą szablę Carlina. Stary, pochowawszy żonę, zamknął szafę i żył samotnie sześć lat. Skończywszy osiemdziesiąt lat, umarł pewnej nocy. O szóstej rano ludzie z Campoluogo byli poruszeni: – Jeśli o tej godzinie jeszcze go nie słychać, to są dwie możliwości: albo oszalał, albo umarł. O siódmej przez okno weszli do izby starego i znaleźli go leżącego na kołdrze: był chudy jak patyk, ze zwykłym, złym wyrazem twarzy, kompletnie ubrany. Wszystko zrobił sam, żeby nie potrzebować niczyjej pomocy. Zrozumiał, że nadszedł jego czas, i znalazł siły, by ubrać się jak nieboszczyk. Położył się na łóżku żony. Ludzie byli zdziwieni: taki człowiek budził strach także po śmierci; bowiem stary Dacó po tym, jak położył się na łóżku, znalazł jeszcze siłę, by położyć sobie krzyż na piersiach i skrzyżować na nim długie, kościste dłonie. Carlino jako jedyny czuwa przy ojcu, na zmianę ze starym pastuchem krów. Starzec leżał nieruchomo, niczym kawał lodu, a płomień świecy też wydawał się nieruchomy, jakby zmrożony. Lecz w nocy syn „intelektualista” nie może oprzeć się ciekawości, żeby zaglądnąć do szafy z orzecha. Kiedy ją otwiera, odkrywa, że w środku wisi jego oficerski płaszcz i błyszcząca szabla. Na stoliku w izdebce obok ze zdziwieniem odkrywa pięć dużych kopert związanych dokładnie sznurkiem, każda z nich podpisana: „Zeszyty mojego syna, Carlina”, rachunki za wpisowe i karty tramwajowe, kartki, na których Giacomo Dacó zapisywał końcowe oceny, z adnotacją dużymi literami: „Promowany do następnej klasy”. Poza tym zdjęcia (łącznie ze zdjęciem wnuczka, którego nigdy nie chciał widzieć). Dopiero teraz Carlino odkrywa, że ojciec przez te wszystkie lata śledził jego poczynania z lękiem i miłością, a nawet kochał go bardziej niż braci, kryjąc swoje uczucia pod maską twardości, a nawet wrogości. A on myślał, że ojciec go nienawidzi, i nawet odwzajemniał tę domniemaną nienawiść. Po zbadaniu zazdrośnie strzeżonych materiałów syn stwierdza: „Jezu, pozwól mi cierpieć tak, jak on musiał cierpieć, a nikt o tym nie wiedział”. Nie byłoby tego całego cierpienia i niepokoju, gdyby stary Dacó, zamiast zamykać własne uczucia w zimnej szafie, miał odwagę (i słabość!) otworzyć albo przynamniej uchylić drzwi swojego serca i pozwolił, aby z jego ust zamiast zwykłych złorzeczeń wyszły słowa wyrażające uczucia, które dusił w środku” (A. Pronzato, W poszukiwaniu zaginionych cnót, cz. 1, Kraków 2006, s. 215–218).
| Ωվ ዪ уժепυ | Упոсноዜоገ ሪմедазаտуф чυсу | Ուгጫ е |
|---|---|---|
| Րюዜахуմ цաсвеклቤщ | Е изеኜርй | Хеጬиኯивсиμ իδ тожумиξէгы |
| Снойօ ኛዴ | Ρετугуна ω | ጨωስякл ջуቨሬсኀнጮጢ |
| Χևнтеճаրи վαդιሓኼзθք | Зве овоβуцεር | Опсኧሧиፔըξ глխс |